niedziela, 15 grudnia 2013

Refleksje po wiadomościach

Oglądałem wczoraj wiadomości, pierwszy raz od dawna. Zazwyczaj słucham radia, więc to tylko kilka newsów skumulowanych w pięć minut. Tym razem oglądałem pół godziny i zaskoczyła mnie gorąca dyskusja na temat gender. Interesowałem się tą tematyką kiedyś, bo warto wiedzieć o wszystkim choć trochę. Sama idea mi się podoba. Pod kątem kultury, społeczeństwa, tego że płeć nie determinuje tego kim możemy zostać, bo facet może być fryzjerem, a kobieta inżynierem, nic nie stoi na przeszkodzie. Przeraził mnie jednak pomysł wprowadzony w niektórych przedszkolach w nakazywaniu dzieciom przebierania się za drugą płeć. Nie powiem, jeśli dziecko samo tak się bawi, chłopiec zakłada peruki, maluje się kosmetykami mamy, a dziewczynkę interesują narzędzia i samochody wszystko jest dobrze. Ale kazać? Bo taki program? Zastanawiałem się czy ktoś pomyślał o tych dzieciach i tym czy one w ogóle rozumieją co się wokół nich dzieje, i co dorośli z nimi wyprawiają. Zabawa, teatrzyki, własne chęci do zmiany ról to typowe dla dzieci, ale robienie tego, bo program każe to dla mnie za wiele. Siedziałem przed telewizorem skonsternowany tym co usłyszałem i próbą udowodnienia jakie to cudowne, i jednak po bloku reklamowym między wiadomościami a pogodą uznałem, że w myśl programu nie chciałbym być nazywany Kasią, i zmuszany do chodzenia w butach na obcasie.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Narciarska pasja

Jesteśmy bankierami i często moi koledzy w pracy, którzy - zdarza się - przyrośli do swoich foteli zadają mi pytanie, dlaczego każdą zimę spędzam we włoskich Alpach i co takiego widzę w tym, że uprawiam (amatorsko dodam) narciarstwo zjazdowe. Ciężko mi wytłumaczyć jednym zdaniem tę pasję, tym bardziej ludziom, dla których jedyną wakacyjną rozrywką są wyloty na Wyspy Kanaryjskie w formule all inclusive, a jedynym wtedy ich wysiłkiem jest zejście z pokoju hotelowego do basenu (nad morze za daleko, a poza tym tam nie działa opcja dostępnych na życzenie alkoholi). Mój ojciec postawił sobie za zadanie nauczyć mnie jeździć na nartach, a ponieważ uważam, że miał doskonałe przygotowanie pedagogiczne - zrobił to w sposób arcyciekawy, po prostu zabierając mnie na niewielkie górki, na których zjeżdżaliśmy na własnoręcznie wykonanych nartach. Ale tego moi koledzy z londyńskiego banku nigdy nie zrozumieją.




A teraz - gdy zimą moi koledzy zmuszają się, by dotrzeć do pracy ja stoję na szczycie narciarskiego stoku i podziwiam cudowną panoramę Alp włoskich w dolinie Val di Fiemme i jestem pełen wdzięczności mojemu ojcu, że nauczył mnie być aktywnym sportowo i być kimś więcej niż tylko jednym z nic nie znaczących trybików w skomplikowanej maszynerii. W ten sposób moja miłość do narciarstwa nabrała zupełnie innego charakteru.